Bażant, historia jednej muchy
autor: Witek Polakowski
Ostatnio mam nieciekawy zwyczaj włączania komputera podczas śniadania, jeszcze gorzej, że wyłączam go dopiero późno w nocy ... no i tak jem i czytam sobie teksty na różnych portalach. Wczoraj trafiłem na artykuł o brązce, za oknem rzeka, hula wiatr i tak jakoś stanęły przed oczami obrazy z tamtych lat, wystarczająco wyraźne aby zmusić sie do napisania swojej historii...
Brązka... nigdy nie lubiłem tej nazwy, brzmiała tak południowo, a południe w tamtych czasach kojarzyło się z laniem jakie dostawaliśmy na zawodach. No nie zawsze i nie wszędzie, ale było ciężko. Jedynego smaczku dostarczała rywalizacja z Bydgoszczą w dolnych rejonach tabeli, czasem z Słupskiem gdzieś w środku, wyjątkowo wygrany sektor ale koniec końców bez mieszkania tam nie dało się na dłuższą metę zrobić nic więcej...